Na komendzie.
-Adam przyszedł do nas Arek Landowski. Pytał się kurka, kto prowadzi sledztwo w sprawie Justyny.
-No to zaproś go tu Szczepan do nas.
Za chwilę Szczepan wróził razem z chłopakiem
-Dzień dobry. Dziś dowiedziałem się,że prowadzą państwo sprawę zabójstwa tej bibliotekarki Justyny.
-Skąd się pan o tym dowiedział?- Adam
-Nie trudno było. Cały uniwersytet aż huczy o tym.Wszyscy są wtrząsnięci.
–Pan nazywa się Arek Landowski, tak?- upewniał się Marek
- tak, a dlaczego pan pyta?
- Czy to z Panem spotkała się Justyna kilka dni przed smiercią?- Marek
-Mozliwe.Często przychodziłem, bo Justyna załatwiała mi ciekawe ksiązki.Czasami brałem niektóre na noc.Wiedzą państwo życie studenta jest trudne.Mało egzemplarzy książek w bibliotece.
-Czy spotykał się pan z Justyna poza biblioteką.- Adam
-To była wspaniała dziewczyna, chyba każdy chłopak o tym marzył. Ja też. Tylko,że ona nigdy czasu nie miała i chyba nie chciała.
-A pamięta pan dzień w którym widział ją pan po raz ostatni?
Chłopak chwilę milczał, zastawiał się.
-Chyba tak. To musiało być wtedy, kiedy przyszedłem po książkę. Nie pamiętam jaka to była, ale to było przed egzaminem z metodyki leczenia uzależnień.Ja studiuję resocjalizację.Jestem na czwartym roku.
- A zdał pan ten egzamin?- zapytała Basia
-Tak, choć trudno było, ale mam to już za sobą.To wszystko dzięki Justynie.
-Dlaczego pan mówi,że dzięki niej?
-Ona motywowała mnie do nauki. W liceum byłem strasznym leserem. Nigdy nie chciałem iść na studia.Na pedagogikę dostałem się fuksem i nie chciałem tutaj zostać, ale to się zmieniło, kiedy zobaczyłem Justynę.
-Justyna pracowała przecież wbibliotece od niedawna, więc musiał znać ją pan wcześniej.A mówił pan,że jej nie zna.-Basia marszcząc brwi
-Bo nie znałem.Widywałem ją wcześniej,Studiowała pedagogikę. Była chyba z dwa lata starsza ode mnie.Wczesniej studiowała podobno medycynę, ale chyba tylko rok.Tak słyszałem.- Arek
-Czy pan może wie czy Justyna miała jakiś wrogów. Może ktoś jej nie lubił?
-Jeśli chodzi Panu o to kto mógły ją zabić to powiem szczerze,że nie mam pojęcia.Z tego co wiem to ta dziewczyna to był chodzący anioł, nie wiem kto mógłby ją zabić i dlaczego.Przykro mi, ale wtym pomóc nie mogę., choć bardzo bym, chciał.
-Hm, szkoda.-Adam- Proszę jednak o nas pamiętać gdyby pan sobie coś przypomniał
-Oczywiście panie komisarzu. Mam prośbę, chciałbym wiedzieć kto ją zabił więc czy mogli by mnie pańśtwo poinformować o postępach w sledztwie. -chłopak dał Adamowi swój numer komórki
-Przykro mi, ale nie jest pan nikim z rodziny zamordowanej, więc nie możemy tego zrobić-Adam- AA właśnie, może pan wie cos o rodzinie Justyny.Ona mieszkała sama, a my nie możemy dotrzeć do jej bliskich.
- Wiem tylko,że ona była ze Szczecina.Jej ojciec podobno odszedł gdy była bardzo malutka.A o matce mówiła mało.Justyna wczesnie się wyprowadziła. Chyba nie miała dobrych stosunków z matką.
Po wyjściu chłopaka
- No i co?Wygląda na to,że mamy mało-Adam oparł się o swoje biurko- Marek ty rozmawiałeś z tymi co studiowali z Jutyną?
-Niestety nie.Ona jest absolwentką, więc większość ludzi co znią studiowała jest już poza uniwerkiem.Odnalazłem jedną dziewczynę,która studiowała z Justyną trzy lata, potem zaszła w ciążę, nie zdała egzaminów i musiała powtarzać rok. Teraz jest na 4tym roku, równolegle ztym Arkiem tylko,że wybrała pedagogikę specjalną, zamiast resocjalizacji.Tak samo zresztą jak nasza denatka.
- No i co Marek? Czy ta dziewczyna powiedziała coś ważnego.
-No nic. Mówiła,że nie trzymała się z Justyną. Na ich roku było ze sto osób, więc dziewczyny nie miały okazji sie poznać.
-A co z jej rodziną?-Adam- Basia sprawdziłaś te namiary, które dostałaś od Marka.
-Tak tam był szczeciński adres i jakies dwa numery telefonu. Jeden stacjonarny i komórka, do matki.Jednak oba numery już nieaktualne.
- No to cudnie!!!- podsumował Paweł – Nie mamy nic konkretnego, oprócz trupa w bibliotece.
Nagle do pomieszczenia weszła Iza.A właściwie wleciała jak huragan bez pytania.
-Co ty Iza ludzi straszysz? Wpadasz tu jak Grodzki, wyrywając prawie drzwi z framugi
-powitała ją Basia
- Idioci! Totalni z Was idioci.Mieliście odpuścić sobie tę sprawę, a nie straszyć kobietę.
-O co ci chodzi?- spytał zdziwiony Adam patrząc raz na Izę raz na Marka.
Brodecki spuścił głowę i nastapiła chwila ciszy.Po chwili Marek podniósł głowę i zwrócił się do Adama
-Przecież sam chciałeś bym z kobietą pogadał, to pojechałem pogadać.
-Pogadać mówisz?- Iza- Kobieta dzwoniła dzis do mnie z pretensjami,że nasłałam na nia policję aby się zamkneła. Ciekawa jestem co jej powiedziałeś?
- Spytałem ją tylko czy zgłosiła zaginięcie dziecka na policję i ostrzegłem,że za składanie fałszywych zeznań i za kłamstwo grozi kara pozbawienia wolności.
-Czemu tam pojechałeś? Jak mogliscie!!!-krzykneła Iza i wyszła trzaskając drzwiami.
Marek popatrzył na Adama i wzruszył ramionami.Basia zajrzała do szafki.
-Kurcze nie ma kawy. Idę do automatu, a wy sobie pogadajcie.
-No co się tak patrzysz? Miałem załatwić sprawę to załatwiłem.
-Miałeś z kobieta spokojnie porozmawiać,a nie ją straszyć-Adam
- A co miałem zrobić?Wysłuchać spokojnie jej kłamstw i zająć się sprawą?Adam my mamy co robic i bez tego, więc po co nam to?Sam chciałeś bym udowodnił,że sprawy nie ma prawda?
-Wszystko co mówisz to prawda, ale mogłeś rozegrać to jakoś delikatniej. Ale nie ważne teraz mamy inną sprawę.-Adam
-Wiem,że mamy sprawę, cały czas to powtarzasz od kilku dni , tylko,że nie możemy jej rozwiązać. Narazie nie znaleźliśmy nawet matki zamordowanej dziewczyny. -Marek spoglądając na zegarek – Może mógłbym już wyjśc i pojechać do szpitala? Może Kasia juz dostała wypis.
-Ja juz posłałem faks do komendy w Szczecinie z danymi zamordowanej z prośbą o pomoc w poszukiwaniach jej matki.Marek, a ty zamiast kręcić się w kółko i myśleć o Kaśce jedź jeszcze raz do biblioteki, na uniwersytet, może cos przeoczyliśmy.
-Adam, ale co? Ja już tam byłem.Nie mam juz pojecia czego mam szukać i z kim rozmawiać.Wykładowcy mówili……, przepraszam Adam komórka-Marek odebrał, bo czym zaraz zbladł. Szybko skończył rozmowę.
-Coś się stało? Kto dzwonił?
-To ze szpitala dzieciaki jutro będą wypisane do domu, ale Kasia nie.Dostała dziś silnych skurczy i zasłabła.Podobno mogło dojść do przdwczesnego porodu, ale opanowali sytuacje.
-Całe szczęście!-Adam-To jeszcze przecież zbyt wcześnie na poród.
-Adam czy ja mogę do niej jechać?Proszę!
W tym momencie wróciła Basia z kawą.
-Coś się stało?- zapytała patrząc na niewyraźna minę Marka
-Marek chce jechac do szpitala do Kasi, podobno źle sie poczuła.Z tym własnie się wiąże moja prośba pojedź Basiu na uniwersytet i pogadaj jeszcze raz z wykładowcami, może żeśby coś ominęli. Zrobisz to?
-Oczywiście pojadę, tylko najpierw sprawdzę,że może jakiś mail ze Szczecina nie przyszedł.
W tej chwili odezwał się faks. Basia pobiegła zobaczyć
-Jest! To ze Szczecina. powiedziała wyciągając kartkę.
Adam z Markiem podeszli bliźej.
- No i jak? Znaleźli ją?- Ma.rek zajrzał Baśce przez ramię.
-Niestety sprawa jest poważna.Matka Justyny leczyła sie psychiatrycznie i kilka dni temu wyszła na przepustkę. Od tego czasu wszelki slad po niej zaginął.Sprawdzili adres zamieszkania, który kobieta podała w szpitaku, ale on juz nieaktualny.Nie wróciła tam.
-To co zniknęła tak jak „kamień w wodę”?-Adam
-Widocznie tak.Adam mogę iść?-Marek
-Dobrze, leć bo ty i tak już tylko o Kasi myslisz. Nie ma z ciebie tu dzisiaj żadnego pożytku. Basia przejmie twoje obowiązki.
-Dzięki Adam, jesteś wspaniały.-Marek wział kurtkę i wyleciał z komendy jak z procy.
-Adam może trzeba sprawdzić szpitale. Może kobieta miała jakiś wypadek?. Ona wyszła ztego psychiatryka tydzień temu i ślad po niej zaginął.
-Dziwne,że do tej pory nikt jej nie szukał.-Adam podrapał sie po głowie.
-Podzwonię po szpitalachw szczecinie, czy nie przyjeli jej ostatnio na oddział.Wiesz Adam róznie się dzieje. Może miała wypadek i leży gdzieś nieprzytomna.-Basia
-Napisz by odnalezieniem jej zajeła sie komenda w Szczecinie.Ty jedź wkońcu na ten uniwersytet.Zajmijmy się szukaniem zabójcy, a nie matki Justyny.
-Dobrze Adam jadę, ale uważam,że to bezsensu, skoro Marek rozmawiałał już z wykładowcami tej dziewczyny.
-To pogadaj znimi jeszcze raz i postaraj się załatwić dane byłych kolegów i koleżanek Justyny. Może ona miała na tych studiach jakąś przyjaciółkę.
- Dobrze postaram się.
W szpitalu u Kasi
Gdy Marek przyszedł na oddział, przed salą siedziały już ubrane dzieciaki gotowe do wyjścia.
-Cześć dzieciaki! Co się dzieje? – zapytał
-Psyjechała babcia i nas zabierze do domu.Mamusia musi tu jeszcze zostać.- powiedział Krzyś
-Dobrze kochane zostańcie tu a ja wejde na chwilę do sali.
Gdy wszedł Kasia spała, a jej mama siedziała przy łóżku i trzymała ją za rekę.
-Cześc Mamo, co się dzieje?- spytał szeptem
- Już wszystko w porządku. Sytuacja opanowana, ale nie wiadomo czy Kasia nie będzie musiała zostac tu do końca ciąży.
-Ale jak to się stało?
-Dokładnie nie wiem.Chyba przy pakowaniu.Wstała i chyba podniosła torbę, a potem osunęła się na ziemię. Dzieciaki wezwały pomoc.Po chwili ocnęła się, ale dostała silnych skurczy.Lekarz mówił,że mało co a zaczeła by się akcja porodowa.
-Dobrze,że udało sie lekarzom to zatrzymać.-Marek- A co z dzieciakami? Miały wyjśc dopiero jutro?
-Dobrze sie już czuja więc dostały wypisy już dziś. Rozmawiałam z Kasia i podjełysmy decyzję,że zabiorę je do siebie na kilka dni.
-Dlaczego?Przecież ja mogę zająć się dziećmi. Poradzę sobie.-
-Ciekawe jak ty sobie poradzisz. Skoro pracujesz od rana do wieczora,a czasami nawet w nocy. Kto bedzie je odbierał i zawoził do przedszkola?
-Do tej pory jakoś sobie radziliśmy, Czasami je odwoziłem i odbierałem.Nie możemy Cię obarczać swoimi kłopotami mamo, jesteś już słaba.
-Marek to są moje wnuki, a nie kłopoty. Tak zdecydowała Kasia. Zrozum.
-Cześc kochanie! Dobrze,że jesteś- obudziła się Kasia
- Cześć słoneczko. Przepraszam jesli cię obudziliśmy, ale rozmawiamy o dzieciach.
- Słyszałam Marek.-Kasia- Chcę by dziećmi przez tydzień zajęła się mama. Będziesz miała spokój, a mnie może za tydzień wypuszczą do domu. Porobią badania i będzie wszystko ok.
- Dobrze kochanie, niech tak będzie. Pojadą na tydzień do babci, a w niedzielę je odbiorę.- Marek uśmiechnął się.Nie zgadzał się z Kasia i nie pasowało mu,że dzieciaki miały jechać z jej mamą, ale postanowił się nie odzywać.Nie chciał teraz denerwować żony.
- Mareczku cieszę się,że się zgadzasz. Dziekuję,że jesteś taki wyrozumiały.
ciag dalszy nastąpi !!!
No i co? Znów nic się nie wyjaśniło w sprawie.Do tego doszły kłopoty osobiste Marka i Kasi. Na rozwiązanie sprawy musisie jeszcze troszkę poczekać. Cierpliwości. Pozdrawiam i zapraszam do komentowani
napisane przez ~alice_b
OdpowiedzUsuńokoło 3 lata temu
hmmm, matka denatki zniknęła i nie wiadomo gdzie jest ? Podejrzane!! Dobrze , że u Kasi już trochę lepiej. Co do Marka i Adama i ich postawy wobec Izy nie będę się wyrażać . A Pawła gdzie wywiało ??
napisane przez ~Marzycielka
OdpowiedzUsuńokoło 3 lata temu
Ojojej ale się dzieje, jak się to potoczy nie wiem. Czekam na cedeka:)
napisane przez ~Stokrotka07
OdpowiedzUsuńokoło 3 lata temu
Robi się coraz bardziej ciekawie! Czekam na cd:)
napisane przez ~Kristina
OdpowiedzUsuńokoło 3 lata temu
Ciekawe jak sie akcja potoczy dalej