25 marca 2009

Kłopoty kryminalnych cz.73

Cześć Kochani !!



Oświadczam , że wróciłam na bloga tylko zamiast pisać notkę oglądam i porównuję laptopy w necie. Skończą się wyjazdy bez neta !



Adam jak zwykle był pierwszy na komendzie i siedząc przy biurku pił poranną kawę.

- witamy szefa w 2008 roku – do biura weszli objęci Nowaccy

- cześć – odparł Adam- co to za spóźnialstwo ?

- ciesz się , że w ogóle jesteśmy bo o mało co a zostalibyśmy w Wiśle do wiosny – Basia- wiesz ile tam śniegu ?

- no to się bardzo cieszę , że Was widzę. Wypoczęliście ? – Adam

- jasne – Basia usiadła przy swoim biurku- co u Was? Jak Ala ?

- Alicję jutro wypisują , niedawno zaczęła raczkować a teraz gips jej przeszkadza i głośno protestuje – uśmiechnął się Adam

- no to tragedia – zakpił Paweł

- cześć wszystkim – przywitał się Brodecki

- a co u Was ? – dopytywała się Basia

- tak sobie – mruknął Brodecki- Kasia musi zostać w szpitalu do końca ciąży, dzieciaki tęsknią a już mam wszystkiego dość.

- uszy do góry, wszystkie nieszczęścia kiedyś się kończą – odezwał się Paweł – oo, cześć Szczepan !

- czołem ! Mamy zgłoszenie, kurka – oznajmił Żałoda – na Żoliborzu

- a co u Was ? – odwzajemnił pytanie Zawada

- a nie widać ? – Basia uśmiechnęła się promiennie

- na razie nie , a kiedy będzie widać ? – Adam

- oj Adam, jak coś wymyśłisz to szkoda gadać – obruszyła się Nowacka zakładając kurtkę- idziemy ?

- oczywiście Basieńko - odpowiedział Zawada patrząc pytająco na Pawła, który zwruszył ramionamiz miną ” Nic nie wiem ” i wyszli z komendy.

- jak się udał Sylwester ? – rzucił Marek siadając za kierownice Fiata

- mieliśmy jechać do Zakopanego – zaczął Adam – ale zostaliśmy chociaż Tata się zaofiarował , że będzie przy małej. A Wy to pewnie balowaliście podwójnie , co? Rocznica i Sylwester ?

- taak – odpowiedziała Basia rozmarzonym glosem- Marek, zawróć !

- ominąłeś zjazd ! – dodał Adam

- chciałem ominąć korek – oburzył się Brodecki

Kilkanaście minut później zaparkowali pod blokami na Żoliborzu.

- ul. Kossaka to tam , zresztą już widać ekipę – wskazał Marek

- cześć chłopaki – przywitał się Adam – co mamy ?

- cześć Adasiu – Zuzia – dzieciaki lepiły bałwana i trafiły na zwłoki. Musiał leżeć tak kilka dni

- ktoś go zasypał śniegiem jak odgarniali z chodnika – stwierdził Marek przyglądając się uważnie

- no , mróz był ostatnio – Paweł – gdzie te dzieciaki ?

- siedzią w radiowozie z matką – Zuzia- aa, Paweł ! Dzwonili z Domu Dziecka, podobno coś z Łukaszem się dzieje .

- dzięki za wiadomość, przedzwonię tam – odpowiedział Nowacki i wsiadł do radiowozu

- jak zginął denat ? – zapytała Basia

- na chwilę obecną mogę powiedzieć , że zamarzł – odpowiedział lekarz- znalazłem 2 rany kłute

- nie ma portfela, telefonu i zegarka , ale znalazłam dokumenty – dorzuciła Zuzia- to Leszek Musiał , mieszkał w tym bloku.

- Adam, mogę pojechać do Łukasza ? – podszedł Paweł

- mamy sprawę , sprawdź czy było zgłoszone zaginięcie Leszka Musiała – odpowiedział Zawada- co powiedziały dzieciaki ?

- lepiły bałwana i nagle coś im przeszkodziło więc to odkopały i narobiły wrzasku – odparł Nowacki - zapytać w Centrali o Musiała czy mam wracać na Komendę ?

- a Tobie co? Urlop zaszkodził ? – zdenerwował się Adam

- Musiał wyszedł w Sylwestra puszczać petardy i nie wrócił . Zgłoszenie przyjęto 2 stycznia od żony Beaty Musiał – powiedziała Zuzia

- dobra, chłopaki idziecie przesłuchać sąsiadów a ja z Basią zawiadomić rodzinę – zdecydował Zawada

Komisarze weszli do budynku i rozdzielili się. Basia z Adamem wjechali windą na 5 piętro i zapukali do drzwi mieszkania państwa Musiałów.

- dzień dobry, nadkomisarz Zawada i komisarz Nowacka z Komendy Głównej- zaczął Adam patrząc na zdenerwowaną kobietę, która otwarła im drzwi.

- w sprawie męża ? Znalazł się ? – zapytała z nadzieją

- możemy wejść – spokojnie zapytała Basia i rzuciła spojrzenie Adamowi

- tak ,oczywiście, proszę. – pani Beata zamknęła drzwi mieszkania i oparła się nerwowo o ścianę

- może gdzieś usiądziemy ? – zaproponował Adam

- proszę do salonu . Więc znaleźliście mojego męża , tak? Gdzie jest ? – nerwowo pytała Beata

- czy ma pani jakieś zdjęcia męża ? – zapytała Basia siadając obok Adama na kanapie- chcielibyśmy porównać z … – urwała w ostatnim momencie

- tak, już poszukam- p. Beata zerwała się z krzesła i po kilku minutach przyniosła cały album ze zdjęciami. Adam tylko rzucił okiem na fotografię i westchnął ciężko. Nigdy nie lubił tego momentu.

- no , gdzie On jest ? – wybuchnęła w końcu kobieta

- proszę Pani, pani mąż …- zaczął nadkomisarz- nie żyje. Bardzo mi przykro.

- niee ! To niemożliwe ! Nieprawda ! On zaraz wróci ! – rozpłakała się pani Musiałowa

Marek i Paweł dotarli na 2 piętro i zadzwonili do kolenych drzwi.

- czego, kurwa, chcecie ? – drzwi otworzyły się z impetem ukazując młodego chłopaka w rozpiętej koszuli z butelką piwa w ręce

- Policja – Marek pokazał odznakę a Nowacki nagle odwrócił się ukrywając śmiech- chcielibyśmy zapytał czy w sylwestrową noc nie widział pan czegoś podejrzanego ?

- na przykład co ? – chłopak pociągnął łyk piwa z butelki

- zginął pana sąsiad Leszek Musiał – Paweł – szukamy świadków zdarzenia

- może i widziałem, zależy za ile – odparł chłopak

- za 48 godzin bo tyle możesz dostać jak Cię zgarniemy na przesłuchanie – warknął Brodecki

- aa, dobra, spoko koleś – chłopak – w sylwka byłem z całą paczką ale byłem zalany i nic nie pamiętam. Pytajcie kumpli

- to daj adresy i numery telefonów - Paweł

W mieszkaniu państwa Musiałów kobieta powoli się uspokajała i zaczęła odpowiadać na pytania

- o której mąż wyszedł z domu ? – Adam

- kilka minut po północy. Wypiliśmy po lampce szampana i wyszedł. Dzwoniłam do Niego ale nie odbierał

- może nam pani podać jego numer komórki ? – Basia wyciągnęła notes i zapisała cyfry- długo tu mieszkacie ?

- 6 lat. To spokojna okolica, mieliśmy blisko do pracy – kobiecie znów popłynęły łzy – kto mógł to zrobić ? Dlaczego ?

- obiecuję Pani, że się dowiem – odpowiedział Adam- gdyby się pani coś jeszcze przypomniało to proszę dzwonić . To moja wizytówka. Do widzenia.



ciąg dalszy nastąpi !! Notka krótka ale to dopiero początek więc postaram się napisać coś dobrego i porządnego w następnej części. Pozdrawiam !! Komentujcie !

15 marca 2009

8/72

Na komendzie

Basia przesłuchiwała Joannę Bielską podejrzaną o zabójstwo Justyny Kopackiej. Marek w tym czasie stał razem z Grodzkim za lustrem weneckim i przysłuchiwał się przesłuchaniu.
-Co za bzdury ktoś Pani naopowiadał, nie znam żadnej Kopackiej.Może kiedyś znałam Justynę, ale już od lat się nie spotykamy.- Asia
-Ale była pani w bibliotece, kilka dni przed zabójstwem i pytała się o nią?- Basia
-A nawet jeśli byłam to co? Nie wolno już normalnie przyjść do biblioteki?-Asia
-To była tam pani czy nie?
- Może i byłam, a co to panią obchodzi?Myslicie,że zabiłam tą idiotkę?- Asia
-To Pani to powiedziała.My się nad tym tylko zastanawiamy.- komisarz Nowacka
-Czy ma pani pozwolenie na broń?W aucie którym pani podróżowała znaleziono to.-Basia pokazała pistolet
- Tak mam. Od kilku lat razem z moim chłopakiem chodzimy na strzelnicę. On jest ochroniarzem. Ja od roku mam pozwolenie na broń. Zdałam egzaminy i testy psychologiczne, wszystko legalnie.-Asia
-O ile mi wiadomo, gdy wczoraj panią zatrzymała policja jechała pani do domu z jakiejś imprezy, a nie ze strzelnicy.Co w takim razie robiła ta broń w pani samochodzie?
-Leżała sobie w bagażniku.Widocznie nie wyjeliśmy jej po ćwiczeniach.W sobotę, razem z Markiem, moim chłopakiem byliśmy na strzelnicy sobie poćwiczyć.
-Zabezpieczyliśmy tę broń i sprawdzimy czy nie strzelano z niej do Justyny.Narazie jest pani wolna, ale niech pani zostanie na miejscu gdyby jednak była nam pani potrzebna.-Basia
-Oczywiscie.- mruknęła niezadowolona Bielska i wyszła z pokoju.

- No i jak?- zapytała Basia patrząc na Marka i Grodzkiego
-Jak dla mnie super!-Brodecki usmiechnął się.- Była zdenerwowana, a to znak,że jej aresztowanie to tylko kwestia czasu.Musimy mieć tylko dowody.
-Ja pójdę i załawię z prokuratury nakaz przeszukania mieszkania tego jej chłopaka.Coś mi mówi,że znajdziecie tam coś ciekawego.- powiedział inspektor i udał się w kierunku gabinetu Dumicza

W tym czasie Adam z Pawłem złożyli wizytę Długiemu.
-Po co tu państwo przyszli?-Długi nie chciał wpuścić policjantów do domu-Macie nakaz?
-Nie mamy.Chcemy porozmawiać.-Adam
-To słucham.-Długi wystawiając głowę przez pół otwarte drzwi
-Ej młody, chyba nie chcesz by cała okolica słyszała zczym przyszliśmy. – Paweł

Chłopak otworzył wreszcie drzwi i wpuscił policjantów do korytarza
-Mieszkasz z dziewczyną?-Paweł rozgladając sie po korytarzu zauważył damskie buty.
-Ej nie słyszałem byśmy byli ta „ty”.Rozglądajcie się szybko panowie policjanci i znikajcie.
- Mieszka tu z panem Ewa Kobyła?- zapytał Adam
- Czasami tu bywa, a bo co? Szukają jej państwo?
- Pojedzie pan znami na komedę, bo jest pan podejrzany o porwanie dziecka.-Adam
-Ciekawe, ja nic nie wiem.-chłopak złośliwie się usmiechnął
-Radziłbym szybko się dowiedzieć, nim stracę cierpliwość.- Adam spokojnym tonem
-Chodzi o dziecko nadkomisarza Baranie!-Paweł
-Spokojnie Paweł.-Adam
-Panowie, nie wiem o jakim dziecku mówicie?Naprawdę.-chłopak
-Kochanie co tu się dzieje?- spytała dziewczyna, która wtej chwili weszła do mieszkania.
-Dzień dobry pani. Jesteśmy z policji a pani to chyba Ewa Kobyła czy tak?- Adam
-Zgadza się, ale nie wiem o co chodzi?- dziewczyna wydawała się być zaskoczona wizytą policjantów
-Chodzi o małą dziewczynkę Alicję Zawadę.-Paweł- Została niedawno porwana i wydaje nam się,że ma pani coś z tym wspólnego.
-Skoro nie chcecie to rozmawiać to chyba musimy zabrać państwa na komendę.-Adam-Tam się wszystko wyjaśni.
-Ale tu nie ma nic do wyjaśniania! Ja nigdzie nie jadę!- krzyknął chłopak- A wy psy wypad stąd!
-Spokojnie chłopie!-Paweł- Skoro się tak denerwujesz to chyba jednak jest coś na rzeczy.
Adam chwycił chłopaka za rękę
-To pójda państwo z nami dobrowolnie, czy przyda się to?- pokazał kajdanki
-Dobrze już idziemy,tylko zadzwonię do koleżanki.- Ewa Kobyła- A ty kochanie się uspokój, przecież nie mamy nic na sumieniu. Panowie chcą tylko porozmawiać
-A nie możemy tutaj rozmawiać?- spytał chłopak
-Nie pojedziemy na komendę bo jeszcze zdejmiemy wasze odciski palców.-Adam
-Czyli jednak jesteśmy o coś oskarżeni?- Długi- To jakiś absurd!

Ewa wyszła do pokoju i wybrała numer koleżanki. Paweł ruszył pocichu w kierunku pokoju.
Ewa szybko skończyła rozmowę i usmiechnęła się do Pawła
-Już idę

Przed blokiem Ewa zauważyła swoją koleżankę z wózkiem dziecięcym. Ta na widok policjantów zaczęła uciekać. Adam rzucił się w pogoń za kobietą. Dziewczyna najpierw nie dawała za wygraną i uciekała z wózkiem. W pewnej chwili wbiegła z wózkiem na przejście dla pieszych na ruchliwym skrzyżowaniu.Nie zważając na czerwone światło dziewczczyna biegła pchając przed sobą wózek uciekając między samochodami. Gdy była już prawie na drugiej stronie skrzyżowania w bok wózka uderzył samochód.Wózek się przewróził na bok, a dziewczyna pobiegła dalej przed siebie. Do wózka podbiegł szybko kierowca.Schylił się i podniósł kocyk w który zawinięte było dziecko.
-Prosze pani! Dziecko!- zawołał za kobietą, ale ta nie obejrzała się.
Za chwilę przy mężczyźnie zatrzymał się Adam. Gdy popatrzył na nieruchome dziecko na rekach mężczyzny, zbladł jak papier.
-Niech Pan da mi to dziecko i dzwoni po karetkę
Adam wziął dziecko od mężczyzna. Twarz małej była marmurowo blada, wargi sine.Policjant sprawdził, dziecko nie oddychało!
-Ala, kochanie, nie rób mi tego!!! – krzyknął. Potem położył ją na ziemi i ukląkł przy małej. Nie wiele myśląc zaczał robić małej sztuczne oddychanie.Kiedyś jeszcze w szkole policyjnej sie tego uczył
- przecież ono jeszcze niedawno oddychało!- powiedział mężczyzna
-Niech pan dzwoni po kartetkę szybko!112! krzyknął nadbiegający Paweł
Gdy kucnął przy koledze ten na chwilę przewał sztuczne oddychanie. Za moment mała zaczeła się krztusić, jakby kaszleć.Później oddech powrócił
- Już dobrze malutka, tylko oddychaj, oddychaj.- Adam powtarzał jak mantrę głaszcząc Alicje po główce.-Paweł zamiast tu stać jak baran mogłeś łapać dziewczynę! Cholera jasna gdzie ty masz łeb!!!! Podejrzani uciekają!!!-komisarz zobaczył Długiego z dziewczyną jak znikają za blokiem na końcu ulicy.
-Nie ważne Adam! Teraz nic nie jest ważne. Zaraz przyjedzie karetka-Paweł
-Cholera czemu to tak długo trwa! Mówił pan,że poszkodowane jest dziecko?
-Tak, mówiłem. Pewnie nie mogą przepchać sie przez korki
-Cholera co pan najlepszego zrobił!!!-Adam popatrzył na męzczyznę, a ten odsunął się kilka kroków- Przecież widział pan wózek z dzieckiem
- To nie moja wina!!! Ta kobieta z wózkiem wbiegła mi pod maskę w ostatniej chwili. Nie mogłem zahamować. Nie zdążyłem!- mężczyzna złapał się za głowę

W tej chwili podjęchała karetka. Wybiegło, dwóch ratowników a za nimi lekarka. Kobieta ostrożnie podniosła dziecko. Mała zachęła się ksztusić
-Cholera jasna ona się dusi!!!-Adam blady z przerażenia
-Spokojnie poradzimy sobie. Niech panowie się odsuną- powiedziała do Adama i Pawła i wzieła się za sztuczne oddychanie- Szybko zestaw do intubacji!

Po kilku minutach karetka odjechała z Alicją w kierunku szpitala.Adam z Pawłem pojechali za karetką.
- Paweł zawiadom patrole,że uciekli nam podejrzani!Jak się Długi dobierze do skóry temu chłopakowi, którego wczoraj przesłuchiwaliśmy to będzie jatka. Trzeba pod ich dom wysłac patrol.- Adam
- Jak ty możesz myśleć o tym w takim momencie. Podziwiam Cię- Paweł

Po dziesięciu minutach karetka była już pod szpitalem. Policjanci zatrzymali się na szpitalnym parkingu tuż za karetką.Małą Alicję wzięli zaraz na blok operacyjny z powodu problemów z oddychaniem spowodowanym obrzekiem płuc. Adam razem z Pawłem czekali na korytarzu. Adam zadzwonił do Izy by ja poinformowac,że ich córka jest w szpitalu.
Na komendzie

Basia przesłuchiwała Joannę Bielską podejrzaną o zabójstwo Justyny Kopackiej. Marek w tym czasie stał razem z Grodzkim za lustrem weneckim i przysłuchiwał się przesłuchaniu.
-Co za bzdury ktoś Pani naopowiadał, nie znam żadnej Kopackiej.Może kiedyś znałam Justynę, ale już od lat się nie spotykamy.- Asia
-Ale była pani w bibliotece, kilka dni przed zabójstwem i pytała się o nią?- Basia
-A nawet jeśli byłam to co? Nie wolno już normalnie przyjść do biblioteki?-Asia
-To była tam pani czy nie?
- Może i byłam, a co to panią obchodzi?Myslicie,że zabiłam tą idiotkę?- Asia
-To Pani to powiedziała.My się nad tym tylko zastanawiamy.- komisarz Nowacka
-Czy ma pani pozwolenie na broń?W aucie którym pani podróżowała znaleziono to.-Basia pokazała pistolet
- Tak mam. Od kilku lat razem z moim chłopakiem chodzimy na strzelnicę. On jest ochroniarzem. Ja od roku mam pozwolenie na broń. Zdałam egzaminy i testy psychologiczne, wszystko legalnie.-Asia
-O ile mi wiadomo, gdy wczoraj panią zatrzymała policja jechała pani do domu z jakiejś imprezy, a nie ze strzelnicy.Co w takim razie robiła ta broń w pani samochodzie?
-Leżała sobie w bagażniku.Widocznie nie wyjeliśmy jej po ćwiczeniach.W sobotę, razem z Markiem, moim chłopakiem byliśmy na strzelnicy sobie poćwiczyć.
-Zabezpieczyliśmy tę broń i sprawdzimy czy nie strzelano z niej do Justyny.Narazie jest pani wolna, ale niech pani zostanie na miejscu gdyby jednak była nam pani potrzebna.-Basia
-Oczywiscie.- mruknęła niezadowolona Bielska i wyszła z pokoju.

- No i jak?- zapytała Basia patrząc na Marka i Grodzkiego
-Jak dla mnie super!-Brodecki usmiechnął się.- Była zdenerwowana, a to znak,że jej aresztowanie to tylko kwestia czasu.Musimy mieć tylko dowody.
-Ja pójdę i załawię z prokuratury nakaz przeszukania mieszkania tego jej chłopaka.Coś mi mówi,że znajdziecie tam coś ciekawego.- powiedział inspektor i udał się w kierunku gabinetu Dumicza

W tym czasie Adam z Pawłem złożyli wizytę Długiemu.
-Po co tu państwo przyszli?-Długi nie chciał wpuścić policjantów do domu-Macie nakaz?
-Nie mamy.Chcemy porozmawiać.-Adam
-To słucham.-Długi wystawiając głowę przez pół otwarte drzwi
-Ej młody, chyba nie chcesz by cała okolica słyszała zczym przyszliśmy. – Paweł

Chłopak otworzył wreszcie drzwi i wpuscił policjantów do korytarza
-Mieszkasz z dziewczyną?-Paweł rozgladając sie po korytarzu zauważył damskie buty.
-Ej nie słyszałem byśmy byli ta „ty”.Rozglądajcie się szybko panowie policjanci i znikajcie.
- Mieszka tu z panem Ewa Kobyła?- zapytał Adam
- Czasami tu bywa, a bo co? Szukają jej państwo?
- Pojedzie pan znami na komedę, bo jest pan podejrzany o porwanie dziecka.-Adam
-Ciekawe, ja nic nie wiem.-chłopak złośliwie się usmiechnął
-Radziłbym szybko się dowiedzieć, nim stracę cierpliwość.- Adam spokojnym tonem
-Chodzi o dziecko nadkomisarza Baranie!-Paweł
-Spokojnie Paweł.-Adam
-Panowie, nie wiem o jakim dziecku mówicie?Naprawdę.-chłopak
-Kochanie co tu się dzieje?- spytała dziewczyna, która wtej chwili weszła do mieszkania.
-Dzień dobry pani. Jesteśmy z policji a pani to chyba Ewa Kobyła czy tak?- Adam
-Zgadza się, ale nie wiem o co chodzi?- dziewczyna wydawała się być zaskoczona wizytą policjantów
-Chodzi o małą dziewczynkę Alicję Zawadę.-Paweł- Została niedawno porwana i wydaje nam się,że ma pani coś z tym wspólnego.
-Skoro nie chcecie to rozmawiać to chyba musimy zabrać państwa na komendę.-Adam-Tam się wszystko wyjaśni.
-Ale tu nie ma nic do wyjaśniania! Ja nigdzie nie jadę!- krzyknął chłopak- A wy psy wypad stąd!
-Spokojnie chłopie!-Paweł- Skoro się tak denerwujesz to chyba jednak jest coś na rzeczy.
Adam chwycił chłopaka za rękę
-To pójda państwo z nami dobrowolnie, czy przyda się to?- pokazał kajdanki
-Dobrze już idziemy,tylko zadzwonię do koleżanki.- Ewa Kobyła- A ty kochanie się uspokój, przecież nie mamy nic na sumieniu. Panowie chcą tylko porozmawiać
-A nie możemy tutaj rozmawiać?- spytał chłopak
-Nie pojedziemy na komendę bo jeszcze zdejmiemy wasze odciski palców.-Adam
-Czyli jednak jesteśmy o coś oskarżeni?- Długi- To jakiś absurd!

Ewa wyszła do pokoju i wybrała numer koleżanki. Paweł ruszył pocichu w kierunku pokoju.
Ewa szybko skończyła rozmowę i usmiechnęła się do Pawła
-Już idę

Przed blokiem Ewa zauważyła swoją koleżankę z wózkiem dziecięcym. Ta na widok policjantów zaczęła uciekać. Adam rzucił się w pogoń za kobietą. Dziewczyna najpierw nie dawała za wygraną i uciekała z wózkiem. W pewnej chwili wbiegła z wózkiem na przejście dla pieszych na ruchliwym skrzyżowaniu.Nie zważając na czerwone światło dziewczczyna biegła pchając przed sobą wózek uciekając między samochodami. Gdy była już prawie na drugiej stronie skrzyżowania w bok wózka uderzył samochód.Wózek się przewróził na bok, a dziewczyna pobiegła dalej przed siebie. Do wózka podbiegł szybko kierowca.Schylił się i podniósł kocyk w który zawinięte było dziecko.
-Prosze pani! Dziecko!- zawołał za kobietą, ale ta nie obejrzała się.
Za chwilę przy mężczyźnie zatrzymał się Adam. Gdy popatrzył na nieruchome dziecko na rekach mężczyzny, zbladł jak papier.
-Niech Pan da mi to dziecko i dzwoni po karetkę
Adam wziął dziecko od mężczyzna. Twarz małej była marmurowo blada, wargi sine.Policjant sprawdził, dziecko nie oddychało!
-Ala, kochanie, nie rób mi tego!!! – krzyknął. Potem położył ją na ziemi i ukląkł przy małej. Nie wiele myśląc zaczał robić małej sztuczne oddychanie.Kiedyś jeszcze w szkole policyjnej sie tego uczył
- przecież ono jeszcze niedawno oddychało!- powiedział mężczyzna
-Niech pan dzwoni po kartetkę szybko!112! krzyknął nadbiegający Paweł
Gdy kucnął przy koledze ten na chwilę przewał sztuczne oddychanie. Za moment mała zaczeła się krztusić, jakby kaszleć.Później oddech powrócił
- Już dobrze malutka, tylko oddychaj, oddychaj.- Adam powtarzał jak mantrę głaszcząc Alicje po główce.-Paweł zamiast tu stać jak baran mogłeś łapać dziewczynę! Cholera jasna gdzie ty masz łeb!!!! Podejrzani uciekają!!!-komisarz zobaczył Długiego z dziewczyną jak znikają za blokiem na końcu ulicy.
-Nie ważne Adam! Teraz nic nie jest ważne. Zaraz przyjedzie karetka-Paweł
-Cholera czemu to tak długo trwa! Mówił pan,że poszkodowane jest dziecko?
-Tak, mówiłem. Pewnie nie mogą przepchać sie przez korki
-Cholera co pan najlepszego zrobił!!!-Adam popatrzył na męzczyznę, a ten odsunął się kilka kroków- Przecież widział pan wózek z dzieckiem
- To nie moja wina!!! Ta kobieta z wózkiem wbiegła mi pod maskę w ostatniej chwili. Nie mogłem zahamować. Nie zdążyłem!- mężczyzna złapał się za głowę

W tej chwili podjęchała karetka. Wybiegło, dwóch ratowników a za nimi lekarka. Kobieta ostrożnie podniosła dziecko. Mała zachęła się ksztusić
-Cholera jasna ona się dusi!!!-Adam blady z przerażenia
-Spokojnie poradzimy sobie. Niech panowie się odsuną- powiedziała do Adama i Pawła i wzieła się za sztuczne oddychanie- Szybko zestaw do intubacji!

Po kilku minutach karetka odjechała z Alicją w kierunku szpitala.Adam z Pawłem pojechali za karetką.
- Paweł zawiadom patrole,że uciekli nam podejrzani!Jak się Długi dobierze do skóry temu chłopakowi, którego wczoraj przesłuchiwaliśmy to będzie jatka. Trzeba pod ich dom wysłac patrol.- Adam
- Jak ty możesz myśleć o tym w takim momencie. Podziwiam Cię- Paweł

Po dziesięciu minutach karetka była już pod szpitalem. Policjanci zatrzymali się na szpitalnym parkingu tuż za karetką.Małą Alicję wzięli zaraz na blok operacyjny z powodu problemów z oddychaniem spowodowanym obrzekiem płuc. Adam razem z Pawłem czekali na korytarzu. Adam zadzwonił do Izy by ja poinformowac,że ich córka jest w szpitalu.
Rano na komendzie

Basia siedziała sama w kanciapie popijając poranna kawę.
-Cześć! Co tu tak pusto?- Grodzki zajrzał przez uchylone drzwi
-Paweł poszedł do Dumicza po nakaz. Chcemy jechać i złożyć Asi wizytę.
Inspektor wszedł i zamknął za sobą drzwi.
-Basiu, a ty może wiesz co u Adama? Dzwoniłem rano, ale nie odbierał. Co z Alą?
-Rozmawiałam dziś z Izą. Operacja skończyła się pomyślnie,i mała już sama oddycha.
-Cześć!- do kanciapy wszedł Marek- O pan inspektor, witaj Rysiu!Wiecie,że z Ala juz lepiej?
-Tak wiemy, oddycha już samodzielnie.Operacja sie udała.- Basia
-Czemu zawsze jestem ze wszystkim spóźniony?-Marek chwytając się za kieszeń- Przepraszam was, moja komórka
-O cholera!- krzyknął i wyleciał z kanciapy jak z procy
Basia pobiegła za nim krzycząc:
- Ej Marek O co chodzi?Co to za dezercja???Wagary sobie robisz?
Marek stanął na chwilę i odwrócił się do koleżanki
-Kasia ona, ona….-nabrał powietrza- ona rodzi- obrócił się i pobiegł
Basia wróciła do kanciapy z wypiekami na twarzy.
- Coś się stało? -zapytał Paweł
- No co jest?-Grodzki patrząc jak Baśka nie może wydobyć z siebie słowa i łapie powietrze jak ryba wyjęta z wody.
-No gadaj wreszcie ! Pali się czy co?!!!- Paweł
-Kasia rodzi!!!
-To niemożliwe-Paweł stanął jak wryty. Drzwi zatrzasnęły się bo był przeciąg.- to dopiero piąty miesiąc.
-Nie piąty tylko szósty.-Basia
-I tak nie ważne. Jeśli to dziecko się teraz urodzito i tak nie ma szans. Cholera jasna!!!-Grodzki uderzył pięścią w stół
-Spokojnie, nie możemy tak myśleć. Wszystko będzie dobrze. – Basia
-Co jest? Macie nakaz, więc nie wiem czemu tu jeszcze jesteście?-wszedł Jacek- Mam dla was raport z badań balistycznych.Znaleziono kulę, ale… przerwał patrząc na kolegów.- Co się stało?
-Kasia rodzi. Marek przed chwilą wyleciał stąd jak z procy.
-Świetnie, ale proponował bym zająć się pracą.- prokurator skierował się do wyjścia, ale przy drzwiach przystanął na chwilę- Wiecie może co z córką Adama?
-Jest już lepiej. Na szczęście mała już sama oddycha, ale zagrożenie chyba jeszcze nie minęło. Bo Adam z Izą ciągle są przy małej w szpitalu.-wyjaściła Basia
-Najważniejsze,że już jest lepiej.-Jacek uśmiechnął się – Kładę tu wam raport balistyczny przysłali faksem.
Gdy Jacek wyszedł Paweł wziął z biurka raport.
-Basia chodź, jedziemy do Asi. Może znajdziemy broń z której zabito Justynę, bo nietety nie strzelano z tej broni którą znaleźliśmy w samochodzie.

W czasie przeszukania w domu należącym do chłopaka Joanny Bielskiej znaleziono broń należacą do niego.Była ukryta w kanapie.W czasie przeszukania obecny był chłopak Asi, jej samej w domu nie było
-Czy może nam pan powiedzieć co pańska broń tu robi?Nie mówił nam pan,że posiada mam drugi pistolet.
- Mam na niego pozwolenie, ale szczerze mówiąc jestem zdziwiony, ponieważ pistolet ten zginął mi jakiś miesiąc temu.Zgłaszałem to nawet na policję.-chłopak Joanny
-Czemu wczesniej nie poinformował nas pan o zaginięciu tej broni?- Basia
- Nie wiem, zapomniałem
-Zapomniał pan? Niezmiernie ciekawe.- stwierdził ironicznie Paweł
-O co chodzi? Skoro skończyliście przeszukanie to zabierajcie swoje zabawki i zostawcie mnie w spokoju.
- Obawiam się,że to nie możliwe. Musimy zabezpieczyć tę broń i sprawdzić, czy przypadkiem nie strzelano z niej do Justyny Kopackiej.- Paweł
-Czy to znaczy,że jęli tak to będę miał problemy?Przecież ten pistolet zaginął, prawdopodobnie ktoś go ukradł.Czemu więc ja mam odpowiadać za to?
-Może pan, a może pańska dziewczyna. Wszystkiego się do wiemy.A tak wogóle to gdzie ona teraz jest?
-Chyba na uczelni, od przyszłego semestru wraca na studia.Pojechała załatwić pewne formalności.

Paweł z Basią zabezpieczyli znalezioną broń i wzieli ją ze sobą na komendę.
W samochodzie
-Paweł, może pojedziemy do szpitala. Mam złe przeczucia.Marek nie daje znaku życia.-Basia wgapiała się w ekran swojej komórki
Paweł nie zdązył jednak odpowiedzieć, bo odezwała się jego komórka. Paweł wyjął ją kieszeni.
-Dziwne nieznany numer- szepnał odbierając- Halo cześć Marek. Tak, oj to super. Kamień spadł nam z serca. Baśka chciała do was jechać. Dzięki, pa
-I co?-Basia przypatrywała się Pawłowi
-Nic. fałszywy alarm. Sytuacja opanowana.Jeszcze nie zostałaś ciocią.- usmiechnął się
- Super!!!
-Z czego się cieszysz? Myślałem,że bardzo tego chciałaś?
-Tak chciałam, ale nie tak szybko.

Gdy przyjechali na komendę, oznajmili wszystkim radosną nowinę.Paweł zaniósł znalezioną broń na badania.
-Kiedy będą wyniki?- spytała Basia
-Wstępne powinny być za kilka godzin. Sprawdza odciski palców na broni i zobacza czy to nie zniej strzelano- Paweł
- Coś mi się wydaje,że wreszcie mamy koniec sprawy.-Basia usmiechnęła się.

Czy mówicie o sprawie Justyny?- w drzwiach stanął nadkomisarz.
-Adam co ty tu robisz? Jak się czuje malutka,co z Izą?Zostawiłeś ją samą w szpitalu?-Basia
-Tam Iza została w szpitalu. Czuwa przy małej.Alicja jest jeszcze nie przytomna ponieważ dostała silne środki przeciwbólowe.Ma pęknięte źebro, złamaną nóżkę i ogólne potłuczenia. Najważniejsze jedka jest to,że oddycha samodzielnie i,że zagrożenie minęło.Obrzęk płuc ustąpił.-Adam
-Świetna wiadomość, ale chyba nie przyjechałeś tu tylko po to by nam to zakomunikować,-Paweł
-Oczywiście,że nie- Adam- .Dostałem wiadomość,że złapali Długiego i jego kumpli.Wszystkich tam tu wiozą.Złapano ich pod domem Antka. Dobrze,że ustawilismy tam chłopaków. Długi był zaskoczony. Udało się ich aresztować bez wymiany strzałów.
-A co z Ewą Kobyłą i z tą dziewczyną która uciekała z wózkiem.
-Nie wiemy jeszcze, ale cały czas ich szukamy.-Adam- Paweł pomożesz mi i przesłuchasz Długiego, dobrze?
-A dlaczego ty sam tego nie zrobisz?-Paweł z lekka zdziwony.
- Rozmawiałem z Godzkim. Inspektor twierdzi,że jestem osobiście zaangażowany w tę sprawę.Prosił mnie bym przesłuchanie zostawił Wam.
- Dobrze Adam zajmę się tym.Jeśli chodzi o sprawę Justyny, to i tak musimy narazie czekać na wyniki badań.- Paweł

Za trzy godziny przyszły wstepne wyniki z których wynikało jednoznacznie,że do Justyny Kopackiej strzelano z broni znalezionej podczas przeszukania domu Marka Serkowskiego, chłopaka Joanny Bielskiej. Paweł z Basią pojechali aresztować Asię i jej chłopaka.

koniec części 72 !!!!
Nareszcie koniec, ale długa ta część mi wyszła.Myślę jednak,że miło się Wam ją czytało i z wypiekami na twarzy sledziliście losy bohaterów.Pozdrawiam serdecznie i czekam na komentarze.

9 marca 2009

7/72

Adamowi udało się dobiec do Izy w chwili gdy ta wsiadała do samochodu.
-Wysiadaj! Ja poprowadzę , bo jesteś za bardzo zdenerwowana. Znajdziemy ją.
Iza popatrzyła na niego mokrymi od łez oczyma i zapytała z lekką ironią
-Znajdziemy?To jednak się tym zajmiesz?
- Nie bądź złośliwa.To wkońcu moje dziecko.
-Masz rację Adam dość tych złośliwości i wzajemnych oskarżeń.-Iza przesiadła się na miejsce dla pasażera- Musimy działać.
-Najpierw jedziemy do domu do ojca.Trzeba go trochę uspokoić, a poza tym jedno z nas powinno zostać w domu na wypadek jakby porywacze dzwonili.- Adam-Cholera szkoda,że nie ma Pawła bo byłby nam potrzebny.

Gdy tylko zajechali pod dom ojciec Adama otworzył im drzwi. Był blady jak ściana.Adam z Izą weszli szybko do domu i zamkęli za sobą drzwi.
-Czy coś się stało, Tatuś?- zapytał Adam
- Było kilka głuchych telefonów.Za jednym razem w tle słyszałem jakby płacz dziecka.
-O Boże! To mogła być Ala. -Iza
-Spokojnie. Mogła być to Ala, ale mogły to równie dobrze byc głupie żarty.Adam- Musimy się zastanowić spokojnie nad tym co mamy robić.Zadzwonię do Pawła by tu przyjechał jak najszybciej. Niech założy tu urządzenia namierzajace i podsłuchujące.
-A co nam to da Adam? Może Ala już nie żyje, a oni nigdy nie zadzwonią.-Iza rozpłakała się.
-Spokojnie.Nie możemy wpadać w panikę. Zamiast płakać opowiedz mi wszystko o sprawie tych zaginięć i o tych telefonach do redakcji.Kto dzwonił i co dokładnie mówił.

Do Zawadów przyjechał Paweł i zamontował urządzenia.Ojciec Adama został przez Pawła poinstruowany co ma zrobić jak porywacze zadzwonią. Potem Iza z Adamem pojechali do redakcji.Adam porozmawiał z naczelnym a Iza z Anią i z Szymonem.
-Adam dzwoniła do mnie matka jednego chłopca. Ponoć dzisiaj dzieciak się przyznał gdzie był przetrzymywany przez kilka dni. Pozwól,że pojadę do niej sama.Ona nie ufa policji, ale chyba to rozumiesz.
W tym momencie zadzwoniła komórka Adama. Grodzki poprosił go by przyjechał spowrotem na komendę
-Jak tylko się dowiesz czegoś od tego chłopaka to zadzwoń do mnie.Pamiętaj Iza sama nigdzie nie jedź.Ci ludzie są niebezpieczni.
-Dobrze obiecuję. Cieszę się,że wkońcu się tym zająłeś.

Grodzki czekał na Adama w jego gabinecie.
- O co chodzi?Czemu masz taki poważny wyraz twarzy? Coś się stało?
-Mam coś dla ciebie? Ktoś zostawił to u dyżurnego na dole.Rysiek podał Adamowi kopertę.

W kopercie było zdjęcie Alicji i krótki list napisany odręcznie.
-Marek dajcie to do grafologa, a zdjęcie do techników.Niech sprawdzą czy nie ma tu odcisków palców.
-Już sprawdziliśmy.Nie ma żadnych odcisków, działał w rekawiczkach.- odezwał się Grodzki.- Adam wiem,że to trudna sytuacja dla Ciebie i bardzo współczuję ale co ze sprawą Justyny?
-No własnie MArek, co ze sprawą? Paweł mówił ze byliście wtym domu gdzie Asia wynajmuje pokój.
- Już nie wynajmuje. Wyniosła sie kilka dni temu. Zapłaciła za wszystko z góry, nawet za następny miesiąc i poszła.Właściciele są z niej zadowoleni. Podobno bardzo miła dziewczyna, kłopotów nie sprawia. Żadko tam spała.Przychodziła czasami kilka razy w ciągu dnia. Spotykała się z jakimiś ludzmi, a na noce znikała.- Marek
- Przeszukaliście ten pokój?- spytał Adam
-Niestety nie. Nie mieliśmy nakazu, a właściciele nie zgodzili się na przeszukanie. Pokazali nam go tylko. Było czysto. Puste szafy, łóżko, dwa krzesła. Normalny pokój.-Marek- chyba nie mamy tam czego szukać skoro się wyniosła i zabrała wszystkie swoje rzeczy.
- Mimo wszystko ja załatwię nakaz od Dumicza.Może coś tam znajdziemy.

Następnego dnia na komendzie.

Rano o 9tej przyjechała matka Justyny.Opowiedziała komisarzom o swoich relacjach z Justyną.
- Nie dogadywałysmy się. Trudno nam to szło.Justyna była na mnie zła,że nie dbam o nią a tylko zajmuję się soba i swoimi problemami.Nie zwierzała mi się. Praktycznie nic o niej nie wiedziałam. Pewnego dnia, po maturze zakomunikowała tylko,że jedzie na egzaminy do Warszawy.Dostała się na studia i wyjechała.Gdy była na pierwszym roku zachorowałam. Przeszłam poważne załamanie nerwowe, potem wypadek. Potraciłam młodego człowieka, umarł w szpitalu. Chłopak był pijany leżał na drodze. Nie zauwazyłam go poprostu, było ciemno.Po tym wypadku trafiłam do szpitala psychitrycznego , bo wczesniej próbowałam się zabić.
-Czy Justyna panią często odwiedzała?
-Tak przyjeżdzała. Jak dowiedziała,się o wypadku chciała rzucić studia i ze mną znowu zamieszkać , ale nie pozwoliłam na to.
-A pani mąż?- spytała Basia?
-On odszedł jeszcze przed urodzeniem Justyny.Znalazł sobie młodszą, urodziła mu dziecko i zamieszkali razem.
-A co z Justyną? Wiedział o jej istnieniu?- Basia
Kobieta pokręciła przecząco głową
- Nie. Wyjechał za granicę, nie mogłam najpierw znaleźć z nim żadnego kontaktu, a potem już go nie szukałam. Nie zależało mi.
Na komendzie.
Adam, Basia , Paweł i Marek pili poranną kawę.
-Co z Kasią?Kiedy wyjdzie ze szpitala?- spytała Basia
-Dzisiaj ma mieć jeszcze badania. Lekarz powiedział,że jak wszystko będzie dobrze, to jutro ją wypuści, chociaż najchętniej zatrzymał by ją w szpitalu do końca ciąży.-Marek
-Dlaczego?
-Nie wiem dokładnie. Były jakieś problemy z tętnem u dziecka.- Marek- Kasia jednak nie chce zostać tam ani dnia dłużej.Chce wracać do domu.Dzisiaj wieczorem jadę do jej mamy po nasze dzieciaki.Stęskniłem się za nimi.

Do gabinetu weszła Zuzia
-Przepraszam,że przeszkadzam.Dostaliśmy telefon z drogówki.Złapali Asię.
-To super. Trzeba ją natychmiast tu przewieźć.
-Narazie to nie możliwe. Musi wytrzeźwieć.Jechała po alkoholu, więc po badaniach zostawili ją do jutra na Izbie.
-Cholera. Ta sprawa ciągnie się strasznie.-Marek
Nagle zadzwoniła Adama komórka. Po rozmowie nadkomisarz powiedział
-Iza ponoć namierzyła jakieś podejrzane typy pod redakcją. Muszę tam jechać.Zajmiecie się wszystkim?
-Oczywiście Adam. Zajmiemy się wszystkim.Zadzwoń tylko jak już będziesz coś wiedzia-Basia- My też martwimy się o Alicję

Iza czekała na Adam na korytarzu w redakcji.

-Cześć! Naczelny złapał jednego chłopaka w czasie gdy ten wciskał to pod drzwi jego gabinetu.- kobieta pokazała mu kolejny list z pogrużkami.
Tym razem list nie był pisany odręcznie tylko na komputerze.Na dole kartki był ułozony napis z liter wyciętych z gazety: Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada
-Interesujące!-uśmiechnął się Zawada- Gdzie jest ten chłopak?
-Naczelny zamknął go w swoim biurze.To na górze chodź.- Iza poprowadziła Adama schodami na górę.
-Dzień dobry komisarzu!- przywitał się naczelny- Dobrze,że pan tak szybko przyjechał.Załapałem tego gnoja na gorącym uczynku.- naczelny otworzył drzwi gabinetu

W rogu na podłodze przy kaloryferze siedział młody chłopak.Zawada podszedł do niego, ale młody nawet na nadkomisarza nie spojrzał.
-Cześć! Może byś wstał, bo przyszedłem pogadać.
-A bo co?- odburknął młody
- Ej ty!-Adam chwycił go za ramię i ustawił do pionu.- Zachowuj się bo inaczej Ci taki dół wykopię,że z niego nie wyjdziesz!.
-Ja nic nic nie zrobiłem.-chłopak wzruszył ramionami.
-To się okaże.Ręce do tyłu!!!-Adam założył kajdanki- Jedziemy na komendę.
-Poczekaj, może lepiej zadzwonimy do jego rodziców.-do rozmowy włączyła się Iza.- On nie wygląda na 18lat.
-Może nam powiesz jak się nazywasz i co tu robiłeś?- Adam trochę łagodniejszym tonem-No i daj nam telefon do któregoś z rodziców.
-Odwal się! Nie potrzebuję telefonów rodziców, mam własną komórkę.!
-Iza, sama widzisz, nie idzie z nim normalnie rozmawiać. Musimy go zabrać na komendę. Tam ustalimy tożsamość i oczywiście zadzwonimy do rodziców.-Adam
Chłopak w pewnym momencie zaparł się i nie chciał iść dalej.
-Nigdzie nie idę! Zostaw mnie!- wrzasnął i spojrzał Zawadzie w oczy.
-Straszny chojrak z ciebie.- zaśmiał się komisarz-Ciekawe, kiedy zmiękniesz.Może jak usłyszysz ile Ci grozi za porwanie.
-Jakie porwanie?Oszaleliscie kompletnie? Ja tylko dostarczałem te listy, nie pisałem ich. Słowo honoru! Poza tym jakie porwanie?Nikogo nie porwałem.- Chłopak wyglądał na wystraszonego.
-Wyjaśnimy wszystko na komendzie.-Adam schodząc ze schodów prowadząc chłopaka do samochodu.
-Mam jechać z Wami?- spytała Iza
-Nie to wykluczone. Dziękuję ,że mnie zawołałaś, ale teraz to już sprawa policji. Powiadomię Cię jak się czegoś dowiemy.

Na komendzie

-Paweł!Zaprowadź tego chłopaka, niech zdejmą odciski palców.Porównami je z tymi z listów.A potem do grafologa.- Adam
-Ja chcę adwokata!- krzyknął chłopak
-Nie bój się, załatwię Ci adwokata- uśmiechnął się Adam- Jak nie zaczniesz mówić to będzie to adwokat diabła
-O tak!-Marek zaśmiał się a potem spowazniał- nadkomisarz nigdy nie żartuje
-Marek, tu masz legitymacje chłopaka, znalazłem w jego kurtce.Zadzwoń do szkoły i weź namiary na rodziców.Niech tu przyjadą.
-Oczywiście już się robi!-Marek biorąc legitymacje od Adama.
-Chodź młody zobaczymy jakie masz fajne identyfikatory na paluszkach.- Paweł do chłopaka

Za godzinę na komendzie zjawili się rodzice chłopaka.Byli bardzo zdziwieni jak usłyszeli o co podejrzewany jest ich syn.
-On napewno nikogo by nie skrzywdził. To dobry chłopak. – Matka – On napewno nikogo nie porwała, a tym razem dziecka.Panie komisarzu, niech pan mi uwierzy
-Przykro mi, ale trudno mi w to uwierzyć, bo Pani syn nie chce nic nam powiedzieć.
-Adam odciski tego chłopaka i odciski z pierwszego listu są jednakowe.Ale są tam jeszcze jakieś niezidentyfikowane odciski.- Paweł

-Czyli nie działał sam.-Adam spojrzał na chłopaka- Może wreszcie podniesiesz głowę i zaczniesz mówić.
Chłopak milczał
-No mów coś wreszcie!- krzyknął ojciec i zamachnął się by uderzyć chłopaka
-Niech pan go zostawi. -Adam złapał mężczyznę za rękę – Proszę się uspokoić.
-Jak mam się uspokoić, kiedy wiem,że mój syn tego nie zrobił! Ktoś go wrabia.
-Mozliwe, ale niech nam powie kto.Podejrzewamy,że Antek nie działała sam.-Adam popatrzył na chłopaka, który nadal milczał. Siedział ze spuszczoną głową, na która miał nasunięty kaptur.
-Przykro mi to mówić, ale Antek musi tu zostać.-nadkomisarz zwrócił się do rodziców.
-Ale on nie ma jeszcze 18lat.To jeszcze dziecko.Chcemy go zabrać do domu.-matka
-Niestety , nie ma takiej mozliwości.Chłopak musi tu zostać, przynajmniej do płóki nie zacznie mówić.Jeśli państwo sobie życzą możemy przewieżć go na Izbę Dziecka, ponieważ jest nieletni
-18 lat skończy za 1,5miesiąca- powiedział Marek patrząc w legitymację.
-Świetnie!Czyli na sprawie będziesz już sądzony jak dorosły, bez żadnej taryfy ulgowej.-Adam- Trafisz do celi na jakieś 15 lat.Zastanów się więc dobrze, czy nie opłaca Ci się znami współpracować.
-Dobrze! Będe mówił. Ja nic nie zrobiłem.Nosiłem tylko te listy.Słowo honoru!To Długi i ta jego laska wymyśli całą tę aferę z porwaniami.Ojciec Długiego pracował jakiś czas temu w gazecie i to dzięki jego kontaktom Długi nagłośnił tę sprawę.
-Kto jest ten Długi, może jakieś nazwisko.-Adam
-Bartek Długusiński. A jego dziewczyna to Ewa Kobyła. Naprawdę nizała z niej kobyła.Niska i gruba. Ewa chciała strasznie pomagać w przedszkolu jako wolontariuszka. Bardzo lubiła dzieci.Ona właściwie miała fioła na ich punkcie. Strasznie chciała mieć już własne dziecko, tylko,że Bartek nie chciał.
-No i co? Chcesz powiedzieć,że porywali dzieci by się nimi opiekować?- Adam
-Dokładnie tak!. Porywali je na kilka dni, a właściwie to nie porywali. Dzieciaki przychodziły do nich dobrowolnie.Zwabiali je, zamykali na kilka dni i organizowali im czas.Robili coś w rodzaju takiego tajnego mimi przedszkola.
-A ty wiesz gdzie mieści się to ich tajne mimi przedszkole.
-Niestety nie wiem. Z tego co mówił Bartek miesciło się wkilku miejscach.Na strychach, w osiedlowych pralniach,a nawet w lesie w prowisorycznych szałasach.Jak oni zaczeli tę akcję to było jeszcze lato, końcówka lata.
-A czy ojciec Bartka wiedział o tych porwaniach?
-Nie wiedział,że to jego zyn jest w to zamieszany.Zajmował się tą sprawą, bo odkryli ją przypadkowo jego koledzy dziennikarze.-Antek
-Dobrze się spisałeś Antek. Cieszę się,że zdecydowałeś sie mówić.Teraz w nagrodę pojedziesz z rodzicami do domu.-Adam pochwalił chłopaka
-Oszaleliście! Po tym wszystkich co powiedziałem ja nie mogę wrócić. Zostawcie mnie tu w areszcie błagam!Inaczej Długi mnie zabije.
-Spokojnie nic Ci nie zrobi. Zaraz pojedziemy i zgarniemy go i tę jego panienkę opiekunkę od siedmiu boleści.-Adam
-Nie wie pan co mówi! Jak nie Długi to jego kumple dorwą mnie napewno.Wtedy to w najlepszym wypadku wyląduje na chirurgii, może mnie tam jakoś poskładają, a może nie będzie już czego składać.-Antek
-Nie bój się. Jedź z rodzicami do domu. A my załatwimy Ci ochronę.

ciąg dalszy nastapi!!!

No i jeszcze nie koniec, ale już coraz więcej spraw się wyjaśnia.Pozdrawiam i czekam na komty